Recenzja filmu

Klimaty (2006)
Nuri Bilge Ceylan
Ebru Ceylan
Nuri Bilge Ceylan

Samotność we dwoje

Rzecz z gatunku poetycko-psychologicznych. On i ona, pory roku i zmienne nastroje ich uczuć - raz ciepło, raz chłodno, raz porywiście. Komu kojarzy się to z (nomen omen) klimatycznym i powolnym
Rzecz z gatunku poetycko-psychologicznych. On i ona, pory roku i zmienne nastroje ich uczuć - raz ciepło, raz chłodno, raz porywiście. Komu kojarzy się to z (nomen omen) klimatycznym i powolnym kinem irańskim, dorzucę jeszcze jedno skojarzenie - Bergman. Tym właśnie mianem - nowego Bergmana - okrzyknięto reżysera "Klimatów", Nuri Bilge Ceylana. Turecki twórca pokazuje swoich bohaterów w i poprzez obrazy i pejzaże, snując opowieść o rozpadzie pewnego związku. Młoda producentka telewizyjna Bahar i sporo od niej starszy wykładowca uniwersytecki Isa wyjeżdżają razem na wakacje, opalają się, chodzą po plaży, odwiedzają znajomych, kłócą. Obserwujemy jak narasta między nimi wzajemna wrogość, wygasa dobra energia i pozytywne emocje, jak zaczynają być sobie dalecy i coraz bardziej samotni we dwoje. Na próżno jednak dopatrywać się tu analizy przyczyn śmierci miłości czy pytań o możliwe ogólne warianty nieprzystawalności światów męskiego i kobiecego. Portret, bo jest to właśnie raczej impresjonistyczny rysunek niż fabularna intryga, skupia się na tym co tu i teraz, na sekundę tylko wracając do romansowego wątku Isy, który podobnie zresztą jak dogasający związek z Bahar nie przynosi mu spełnienia. Ceylan kreśli ten portret wiarygodnie, nie sposób odmówić mu umiejętności dobierania barw i proporcji, cieniowania emocji. W tle przeglądają się prawem kontrastu lub podobieństwa, zawsze na zasadzie znaczącego kontrapunktu - krajobrazy i aura - letnie i zimowe plenery tureckich miast, miasteczek i bezdroży. W rolach porzucających się kochanków Ceylan obsadził nieco masochistycznie siebie i swoją żonę Abru. Na co dzień szczęśliwa para mistrzowsko zagrała opowieść o straconej szansie miłości, masochizm zaś odnosi się głównie do Ceylana, który dał popisowo bezlitosny obraz mężczyzny. Na brak filmów o klęskach małżeństw i związków w historii kina narzekać nie można. Bergman, czy Allen, Ozon czy Ceylan, jakoś podobnie wszystko pobrzmiewa. Pewne rzeczy są widać powtarzalne jak pory roku. A jednak jest w tym filmie potężna doza smutnej prawdy o kobietach i mężczyznach, o uczuciach i braku kontaktu, pokazanych tak, że wciągają bez reszty, mimo nieśpiesznego tempa opowieści.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones